czwartek, 2 czerwca 2011

KAT SHOGUNA – ilu widzów będzie „za”, a ilu „przeciw” ?

Była to pierwsza myśl - a właściwie pytanie, jakie przyszło mi do głowy po otrzymaniu wiadomości, którą właśnie przekazuję dalej.

Jak podzieli się polska publiczność po poznaniu filmu Kat shoguna?

Jak zostanie przez nią odebrany legendarny film Shogun Assassin, stworzony przez Roberta Houstona w roku 1980 ?

Według zapowiedzi wydawcy – to nowa firma 9th PLAN – polska edycja tego filmu, nosząca tytuł Kat shoguna, ukaże się w sprzedaży we wrześniu 2011 roku.

Dzięki temu wąski asortyment filmów kina samurajskiego – wydanych oficjalnie na nośnikach DVD w naszym rodzimym języku – poszerzy się już wkrótce o kolejną WAŻNĄ pozycję.

Dlaczego ważną?
Przemawia za tym szereg argumentów:

Jest to film kultowy, chociaż – moim zdaniem - trudno go zaliczyć do „klasyki” kina samurajskiego. Nawet pomimo tego, że uchodzi za najlepiej znany w świecie film o tematyce samurajskiej.
Ciekaw jestem czy tak wysoką pozycję w rankingu potwierdzają poważne badania przeprowadzone wśród globalnej publiczności, ale taka o nim opinia powtarza się w wielu komentarzach.

Ponadto - rzadko który utwór kinematograficzny polaryzuje publiczność tak wyraźnie: na widzów zachwyconych i zdegustowanych.

Co więcej - z filmem Shogun Assassin wiąże się szereg osobliwości, np. takie:
- że jest to taki film samurajski, który jest słabo znany Japończykom, natomiast ci z nich, którzy go obejrzeli szczerze go wykpiwają;
- że jest to film-hybryda (chyba jedyna w swoim rodzaju);
- że powstał on w przedziwny sposób, bo ma kilku reżyserów.
O tym wszystkim będę pisał jeszcze dalej.

Warto najpierw rozważyć czyje to właściwie dzieło?
Czy to film Roberta Houstona, amerykańskiego reżysera, zdobywcy Oscara w 2005 roku (bynajmniej nie za ten film!). W jakim stopniu Houston był twórcą tego filmu?

Żeby na to pytanie sobie odpowiedzieć trzeba poznać jak ten dziwny twór się narodził ...
Ma on bowiem wielu ojców, zarówno naturalnych, jak i adoptowanych ...

Zanim Shogun Assassin powstał, miał już swoją historię – i to dosyć długą:

Na początku była manga ... Chociaż, może nie! Być może najpierw była jakaś autentyczna historia, związana z rodem Ogami, który rzekomo miał zniknąć z kart historii Japonii w połowie XVII w. Piszę RZEKOMO – jako że trudno znaleźć tego potwierdzenie (jedyną o tym wzmiankę znalazłem w polskiej wikipedii).

Trzy wieki później pojawili się panowie Kazuo Koike (autor) i Goseki Kojima (rysownik), autorzy mangi pod tytułem Kozure Ōkami, jap. 子連れ狼 . Niezależnie od tego czy inspirowali się autentyczną historią, czy była ona ich własnym pomysłem, podarowali światu ciekawe opowiadanie, bogate w wiele interesujących detali. Śledząc przygody bohaterów czytelnik ma również okazję poznawać historię i kulturę dawnej Japonii. Komiks ten, a właściwie cała długa ich seria, był wydawany w Japonii w latach 1970-1976. Łącznie liczył ponad 8700 stron, w 28 albumach.

Już w trakcie wydawania mangi tworzono na jej podstawie filmy – na początku, w latach 1972 -1974, było ich sześć. Kazuo Koike współtworzył do nich scenariusze, zaś reżyserem większości z nich był Kenji Misumi – jeden z najwybitniejszych twórców filmów o tematyce samurajskiej, działający w latach 1951-1974.
Filmy te nosiły wspólny tytuł Kozure Ōkami, a poszczególne części różniły się podtytułami. Pełny ich wykaz podam w oddzielnym poscie poświęconym temu cyklowi. Filmy te nie zrobiły w Japonii jakiejś specjalnej furory i dlatego zaniechano produkcji kolejnych części - ale o tym potem!

Prawa do dwóch pierwszych tytułów:
Lone Wolf and Cub: Sword of Vengeance (1972) oraz
Lone Wolf and Cub: Baby Cart at the River Styx (1972)
- zakupił od japońskiej wytwórni TOHO amerykański producent filmowy David Weisman.
Za cenę doprawdy śmieszną, bo zaledwie 50 tys. dolarów.

Na bazie tych dwóch utworów - wspólnie z innym, początkującym wówczas reżyserem amerykańskim, Robertem Houstonem - spreparowali oni „własne” dzieło filmowe.
Z pierwszego tytułu pobrali 12 minut – wprowadzenie w historię. Z drugiego dobrali resztę – 74 minuty fabuły...
Chociaż nie! Pobrali nie tyle fabułę, co materiał zdjęciowy, którego twórcą był Japończyk, Chishi Makiura. Wycięte z oryginalnych filmów ujęcia dodatkowo poszatkowali, po czym zmontowali ponownie, ale na swój sposób.
To bynajmniej nie koniec ich zabiegów chirurgicznych – wycięli japońską ścieżkę dźwiękową (dialogi, dźwięki, oryginalną muzykę kompozytora Hideaki Sakurai) i zastąpili ją tworem własnym: dialogami prowadzonymi w języku angielskim, innymi dźwiękami dochodzącymi z otoczenia oraz modnym wówczas podkładem muzycznym, stworzonym przez Marka Lindsaya na syntetyzatorze.

Kiedy piszę o wykorzystaniu przez amerykańskich twórców nie tyle fabuły filmu, co zawartego w nim obrazu, pragnę podkreślić, że fabuła filmu Shogun Assassin znacznie odbiega od oryginału. Zmienili treść większości dialogów prowadzonych między bohaterami tego filmu, a wielu postaciom przypisali odmienne role.
W oryginalnym filmie ani tytułowy siogun ani żaden brat sioguna nie występują w ogóle.
Ittō Ogami, główny bohater filmu również nie był prześladowany przez sioguna, lecz przez przywódcę wpływowego klanu Yagyu.
W oryginale ścigany ronin Ittō Ogami nie mścił się na nikim, lecz po prostu był płatnym zabójcą.
Nowa, „amerykańska” fabuła została znacznie uproszczona w stosunku do oryginału, a zarazem udziwniona: „amerykańscy” bohaterowie filmu wypowiadają rozmaite „głębokie” myśli oraz „skromne” stwierdzenia - takie, które „japońskim” bohaterom nawet nie przeszły by przez usta, np.: „Jestem największym ninja” i inne podobne bzdury.

W amerykańskiej wersji dodano narratora – nie tyle postać, co głos. Za narratora posłużył im malec Daigorō, który w japońskim oryginale nie odzywał się prawie wcale. Natomiast w amerykańskiej wersji Daigorō jest wręcz rozgadany - opowiada nieszczęsną historię własnej rodziny oraz na bieżąco komentuje krwawe wyczyny swego ojca. Ale to chyba jedyny amerykański dodatek godny zaakceptowania.

Dzięki tym amerykańskim zabiegom powstał „nowy-twór” znacznie różniący się od oryginału. Oryginalną szatę popruto, a z uzyskanych kawałków materiału uszyto "niby-nową", dopasowaną do odmiennych upodobań i innego, amerykańskiego sposobu widzenia świata.

Powstaje więc pytanie: w jakim celu to zrobiono?
A także inne, dla mnie ważniejsze: czy jest to nadal film samurajski, czy raczej amerykańskie wyobrażenie o tym, jaki powinien być „idealny” film o samurajach?
Z całą pewnością przestał to być film japoński w swej wymowie, pomimo że obraz, aktorzy, miejsce akcji, a nawet sceny walki pozostały te same, co w oryginale.

Premiera tej osobliwej „nowości” miała miejsce 11 listopada 1980 roku.
Film został skierowany do dystrybucji w sieci tzw. grindhouse (kino samochodowe), wyświetlającej filmy kategorii B i exploitation. Spotkał się tam z dużym zainteresowaniem. W znacznej mierze zawdzięczał to fali zainteresowania japońszczyzną, która przybrała właśnie wówczas dzięki emisji serialu Shōgun z Richardem Chamberlainem i Toshiro Mifune w amerykańskiej TV.
Był to marketingowy strzał twórców Shoguna Assassina w dziesiątkę.
Kiedy pragnienie oglądania tej filmowej jatki na dużym ekranie przygasło, film został puszczony do obiegu na kasetach VHS. Rozpowszechniany dalej w tej mobilnej formie pomnażał liczbę swoich wielbicieli. Chociaż trzeba przyznać, że przeciwników również!

Przez wielu zachodnich widzów film ten został okrzyknięty ... „najlepszym”, „pierwszym prawdziwym” ... filmem samurajskim. Rozprzestrzeniając się po świecie dalej zaczął być w końcu uznawany za wykładnię samuraizmu.
Wypadałoby zatem ubolewać, że to wielkie dzieło twórców amerykańskich nie trafiło do dystrybucji w Japonii, a przez to niewielu samurajskich potomków miało możność go obejrzeć. Dowiedzieliby się wreszcie jak filmy o własnych przodkach powinni konstruować, tak by były one w świecie powszechnie rozumiane i zdobywały sobie licznych zwolenników. Recepta okazała się taka prosta:

1. Ograniczyć treść filmu do minimum, upraszczając ją do maksimum; choćby kosztem wyzbycia się logiki, rozerwania spójności akcji, i sprowadzenia pozostałej resztki do steku absurdów
2. Wypełnić większość filmu scenami akcji - najlepiej od początku do końca! Zawartość filmowego dzieła ograniczyć głównie do kolejnych obrazów totalnej jatki, fruwających części ciała oraz gejzerów krwi tryskającej w różne strony lub wyciekającej na ekran.
3. Dla zachowania równowagi uwypuklić jakieś szczątkowe wątki liryczne – pozwoli to męskiej części widowni złapać oddech, a jej żeński pierwiastek wzruszy do łez.

Kiedy w roku 1983 Shogun Assassin został wydany Wielkiej Brytanii na taśmie VHS, natychmiast został wycofany z obrotu ze względu na “nadmiar ekstremalnej przemocy”. Jednak czasy się zmieniają .... Dlatego - gdy osiemnaście lat później ten sam film został wydany na płycie DVD - jego okładkę opatrzono napisem „ZAKAZANY OD 1983 ROKU” – co znacznie zwiększyło przychody ze sprzedaży.

W roku 2006 film ten został przetworzony ponownie – cyfrowo zgrany z oryginalnego materiału japońskiego. Znacznie poprawiło to jego jakość, dzięki czemu drastyczne szczegóły są teraz dużo lepiej widoczne. Dodatkowo można zrobić zrzut ekranowy. Wydawcą tak poprawionego Shoguna Assassina jest amerykańska firma AnimEigo. W roku 2010 ta sama firma wydała go w wersji Blu-Ray. Istnieje też wydanie Shogun Assassin 2 - reklamowane jako kontynuacja części pierwszej. Ale jest to trzeci film z oryginalnej serii Kozure Okami, w reżyserii Kenjiego Misumi, nie potarganej przez żadnych „barbarzyńców”.

Informacja handlowa: firma AnimEigo nie prowadzi bezpośredniej sprzedaży poza Amerykę Północną. Jednak wszystkie wydane przez nią tytuły są możliwe do nabycia - najłatwiej to uczynić poprzez Amazon brytyjski, do których poniżej podaję linki.

Uwaga! Decydując się na zakup trzeba zwracać uwagę na regiony kodowania, pamiętając o ograniczeniach z tego wynikających. Porad w tym zakresie udzielałem w poscie Regiony kodowania filmów


Rozmaite elementy z filmu Shogun Assassin bywają wykorzystywane w innych tworach kultury masowej. Przykładem tego może być scenka z Kill Bill 2 wymyślona przez Quentina Tarantino:

- B.B. chcesz, żeby mamusia obejrzała z tobą film przed snem?
- Chcesz mamusiu oglądać ze mną film?
- O tak! Uwielbiam to.| A jaki byś chciała obejrzeć?
- "Siogun zabójca".
- Nie B.B.|"Siogun zabójca" jest za długi.


PODSUMOWANIE

Ciekawa to sprawa - żywe zainteresowanie tym osobliwym filmem utrzymuje się nadal. Pomimo że minęło już 40 lat od nakręcenia materiału zdjęciowego, a 30 od zmontowania go w film Shogun Assassin.

Nadal ma on zarówno swoich gorących wielbicieli, jak i zdeklarowanych przeciwników. Co więcej - wiele cech jakimi film ten się charakteryzuje, jedni traktują jako jego zalety, a inni postrzegają je jako wady.
Dobrze więc, że w końcu i u nas zostanie on wydany. Byle nie stał się wyznacznikiem gustów polskiej publiczności. Mam nadzieję, że film ten raczej zachęci do oglądania japońskich oryginałów, o których śmiem twierdzić, że są o niebo lepsze. Filmy z tej serii Kozure Ōkami opiszę w odrębnym poscie.

Na temat filmu Shogun Assassin coś jeszcze: odrobina statystyki ze strony IMDb poświęconej temu filmowi (według stanu na dzień 1 czerwca 2011 r.):

• Średnia ocena filmu 7,7* (4041 głosów); najwyższa ocena 10* (891); mediana 8* (948); najniższa ocena 1* (48).
• Najwyższe noty skłonne są temu filmowi przyznawać... dziewczynki/panienki poniżej lat 18 - i ta wysoka ocena utrzymuje się wśród kobiet do wieku lat 29.
Czyżby ten film rzeczywiście służył im za bajeczkę na dobranoc i to już od czasu pierwszego wydania na kasetach? To chyba za sprawą słynnej sceny z rozczłonkowywaniem męskiego ninja przez kobiece ninja? Zapewne fajne musi to być uczucie, gdy podobny obrazek panience się później przyśni ... Strzeżcie się zatem junacy, po tym jak wasze partnerki ten film obejrzą!
Ale jest i drobna pociecha: ocena wartości Shoguna Assassina gwałtownie spada u pań w wieku powyżej lat 45 – pewnie dlatego, że babciom również ten film wydaje się za długi! Tak więc panowie w „słusznym” wieku nie muszą już się o amputację aż tak bardzo obawiać.

Jakie jest moje własne zdanie o tym filmie? Otóż ...
Nie uważam bynajmniej, by należało wycofywać ze sprzedaży noże, pomimo iż zdarza się, że sąsiad zadźga sąsiada. Ludzkie potrzeby się różnią, pomysły twórców i gusty publiczności również – gorsze rzeczy pojawiają się na ekranach.

Uważam nawet ten film za lekturę obowiązkową, zwłaszcza dla fanów kina samurajskiego! Ten film powinni koniecznie obejrzeć, by poznać amerykańską propozycję filmu samurajskiego. Wcale niekoniecznie trzeba ją polubić ... Może raczej po to, by bardziej docenić inne, wspaniałe filmy o tematyce samurajskiej.

Warto jednak ostrzec, że film taki jak ten może narobić szkody! Przytoczę w tym celu opinię jednego z widzów wypowiadających się na Amazonie amerykańskim:
„Miałem przyjaciela, który ustawicznie protestował, kiedy chciałem mu zaprezentować jakiś dobry film japoński,. Argumentował to tym, że nienawidzi filmów samurajskich. Odwiedziłem go kiedyś w jego domu i wówczas wręczył mi film Shogun Assassin ze słowami: mam tu dla ciebie coś, co na pewno ci się spodoba. Zrozumiałem wówczas skąd wzięła się u niego niechęć do oglądania filmów samurajskich. Z dobrego japońskiego materiału zrobiono coś, co przypominało idiotyczne filmy o amerykańskich ninjach”.

Jeśli ktoś z Was tego filmu nie zna, a chciałby poznać jego treść przed obejrzeniem Kata shoguna - lub jest zainteresowany inną jego analizą - polecam pracę napisaną przez Dagmarę Sitek.
Zamieściła ją w portalu Film.org
Tekst autorstwa tej pani nie jest wolny od drobnych błędów, ale dobrze oddaje treść i sens (lub bezsens) omawianego filmu ...

Przygody Samotnego Wilka i Szczenięcia można również poznawać dzięki wydawnictwu MANDRAGORA, które wydało siedem albumów tej mangi po polsku.
Dalsze zeszyty można zdobyć poprzez sklep Amazon, tyle że w języku angielskim. Poniżej zamieszczam odsyłacze do kilku przykładowych pozycji:


Na zakończenie swoich wywodów raz jeszcze chciałbym złożyć podziękowanie autorom tej filmowej niespodzianki. Zwłaszcza, że – zgodnie z sugestią zawartą ich nazwie, 9th PLAN - mają oni w swoich PLANACH całą serię KINO BUSHIDO.

3 komentarze:

  1. Kiedyś oglądałem zarówno "Shogun Assassin" jak i dwie pierwsze części "Samotnego Wilka". Obie wersje mają zarówno wady i zalety, "Sword of Vengeance" jest filmem nieco skromnym i nic dziwnego, że z drugiego filmu wykorzystano więcej fragmentów. W filmie "Shogun Assassin" irytujący jest ten angielski dubbing, ale za to film ma całkiem niezłą muzykę, sprawny montaż i narratora-dziecko, co dało niezwykły efekt. To wszystko sprawia, że ten film świetnie się ogląda, tym bardziej, że nie unikano brutalności, przez co film znalazł się na liście filmów zakazanych (Video Nasties). Moim zdaniem warto obejrzeć ten film, chociażby z ciekawości. Ja widziałem ten film dawno i chętnie bym go jeszcze raz obejrzał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przecież "Shogun Assassin" to zwyczajna kompilacja w stylu the best of Kozure Okami, nie ma się nad czym za bardzo rozwodzić tylko obejrzeć oryginalną, 5-cio częściową wersję zamiast zlepków taśmy. Powinni u nas wydać na DVD serię Misumiego i spółki raczej. Panie Konradzie, a jak tam sprawa z wydawaniem DVD i Yamanaką? Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. 6-cio częściową* :)

    "Shogun Assassin" da się obejrzeć, najlepiej przy piwie z kolegami, ale fenomenu tego filmu chyba nigdy nie zrozumiem - takich przeróbek w latach 80-tych powstało całkiem sporo, ale żadna z nich nie ma dzisiaj tylu wielbicieli co "SA".

    PS. Warto odnotować, że film został wydany także w Wielkiej Brytanii, w pakiecie z oryginalną serią "Lone Wold and Cub" oraz oddzielnie na dysku blu-ray z dodatkami (2 komentarze audio oraz wywiad z Samuelem L. Jacksonem)

    OdpowiedzUsuń